W okresie letnim na niemieckiej stronie wyspy Uznam doszło do serii tragicznych wypadków, które pochłonęły życie kilku turystów. Wszystko wskazuje na to, że nieszczęścia miały miejsce na niepilnowanych odcinkach plaży. Wydarzenia te wywołały liczne pytania dotyczące bezpieczeństwa i roli ratowników na kąpieliskach.
Między miejscowościami Bansin i Heringsdorf, nad brzegiem Morza Bałtyckiego, odnaleziono 58-letniego mężczyznę. Pomimo natychmiastowej pomocy ze strony służb ratowniczych, w tym straży pożarnej i specjalistycznych zespołów ratownictwa wodnego, mężczyzna po długotrwałej walce o życie zmarł w szpitalu.
Pod koniec sierpnia na niechronionym fragmencie plaży w Ahlbeck, niedaleko granicy polskiej, doszło do kolejnego dramatu. 76-letnia kobieta, pomimo podjętej reanimacji po wydobyciu jej z wody, zmarła w Szpitalu Uniwersyteckim w Greifswaldzie. Kilka tygodni wcześniej ten sam nieochroniony odcinek plaży był miejscem śmierci 83-letniego mężczyzny. Wszystkie te wydarzenia skłaniają do refleksji nad tym, czy potrzeba więcej ratowników na plażach.
„To jest naprawdę smutne, ale nie ma możliwości zwiększenia ilości personelu ratowniczego i sprzętu na plażach”, powiedziała Laura Isabelle Marisken, burmistrz Heringsdorfu. Podczas sezonu wakacyjnego, na plażach kurortów cesarskich takich jak Heringsdorf, Bansin oraz Ahlbeck (niemieckie Kaiserbäder), codziennie dyżuruje 31 ratowników, którzy dbają o bezpieczeństwo kąpiących się. Posiadają oni zaawansowany sprzęt ratowniczy, takie jak quady, skutery wodne oraz drony. Dodatkowo, każda część plaży jest czytelnie oznakowana, co do tego czy jest strzeżona czy też nie – dodaje Pani burmistrz.